Paweł Łyziński – blog historyczny

15 stycznia 2015
Kategorie: Bez kategorii

Przepraszam, czy mógłby Pan pożyczyć cylinder panu hrabiemu?

Opublikowano: 15.01.2015, 21:41

Wiele osób, nawet pobieżnie znających naszą historię, zapytanych o znane osobistości z  przedwojennego MSZ-u z pewnością wskaże w pierwszym rzucie na osobę ministra Becka. Bardziej świadomi przypomną sobie nazwiska panów:  Zalewskiego, Dmowskiego czy też Skrzyńskiego. Ktoś może już wtajemniczony powie, że był jeszcze Konstanty Skirmunt. Tak, byli tacy panowie! Panowie Ci z różnym skutkiem zapisali się w dziejach przedwojennej dyplomacji. Jednak pomimo wszystko byli jedynie częścią ogromnego ministerstwa, jego awangardą. W świadomości naszej utrwalone są głównie nazwiska ministrów, a co z innymi? Przecież ktoś odpowiadał przed ministrami.  A i owszem teraz napiszemy o tych innych!

Jak to w dyplomacji ładnie, czyli kim pan jest panie Przezdziecki?

Jedną z mniej znanych osobistości MSZ-u, o której pamiętają (a może i nie) przeważnie historycy był Stefan hr. Przezdziecki. Hrabia był wieloletnim szefem Protokołu Dyplomatycznego i zresztą jednym z jego twórców w odrodzonej Rzeczypospolitej.  Ogłada i obycie zdobyte za młodych lat na dworze carskim, liczne podróże, sumienna praca, a także znajomość pięciu języków obcych predestynowały wręcz Przeździeckiego do objęcia funkcji szefa protokołu.

Stefan_Przeździecki

Imię i nazwisko: Stefan Przezdziecki
Data i miejsce urodzenia: 18 września 1879 r. Warszawa
Data i miejsce śmierci: 3 grudnia 1932 r. Warszawa
Pełnione funkcje: Dyrektor Gabinetu Ministra i Protokołu Dyplomatycznego, Ambasador RP w Rzymie
Wybrane fragmenty z życiorysu: W 1889 r. Stefan ukończył gimnazjum w Libawie, następnie swoje kroki skierował na Uniwersytet w Petersburgu, gdzie ukończył prawo. Przez następne lata zajmował się administracją dóbr rodzinnych na Podolu. U schyłku carskiej Rosji – 21 stycznia 1913 r. wraz z braćmi otrzymał zatwierdzenie tytułu hrabiowskiego. W dniu 7 czerwca 1918 r. wstąpił do polskiej służby zagranicznej, w której pozostawał, aż do swojej przedwczesnej śmierci. Od 1920 r. należał do Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Kawaler takich orderów jak: Polonia Restutita III kl., francuskiej Legii Honorowej II kl czy też Orderu Rycerskiego Świętego Sylwestra I Klasy. Rodziny nigdy nie założył.

Jeden z przedwojennych dyplomatów – Jan Gawroński pisał tak o dyrektorze protokołu:

„Stefan Przeździecki był idealnym szefem Protokołu. Jego prawy charakter, jego głęboka znajomość międzynarodowych stosunków – towarzyskich, może raczej niż politycznych, jego wieloletnie doświadczenie zebrane na dworach i salonach starej Europy, jego takt i umiar w najdrażliwszych okolicznościach sprawiały, że autorytetowi jego poddawali się bez wahania bawiący w Warszawie cudzoziemcy, ułatwiając mu – ku ogólnego zadowoleniu – załatwianie i łagodzenie każdego zadraśnięcia. (…) Mało kto zdawał sobie sprawę, ile zawdzięcza nasza polityka zagraniczna jego mało widocznej i zawsze unikającej rozgłosu działalności, ile umiała ona zjednać dla Polski sympatii, które potem w krytycznych chwilach się ujawniły”.

Dzień hańby

Chcąc nie chcąc z racji pełnionej funkcji hrabia Przeździecki mimowolnie stawał się świadkiem i uczestnikiem zajść, które na stałe zapisały się w dziejach II RP. Jednym z takich wydarzeń był wybór na prezydenta Gabriela Narutowicza. W dniu zaprzysiężenia Narutowicza na najwyższy urząd w Rzeczpospolitej na ulicach stolicy wrzało niczym w ulu. W pobliżu sejmu gromadziły się tłumy, które na trasie przejazdu elekta ustawiały barykady. Zgodnie z zasadami protokołu prezydentowi elektowi na trasie winien towarzyszyć premier. Ten jednak nie zjawił się, szukając wymówki jakoby względami protokolarnymi. Nie wiedząc o tym Przeździecki przybył do willi Narutowicza, przy czym był z pewnością niemile zaskoczony nieobecnością premiera. Podjęto więc szybką decyzję i „wówczas stojący obok Stefan Przeździecki zdjął cylinder z głowy sekretarza Prezydenta Stanisława Łepkowskiego, bo sam był w zwyczajnym kapeluszu, siadł bez chwili wahania w powozie obok Prezydenta i przyjął na siebie część błota i kamieni rzucanych przez tłum”. I tak oto hrabia zapisał się w historii jako człowiek honoru.

W kilka dni później, towarzysząc prezydentowi Narutowiczowi w czasie otwarcia wystawy w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych był jednym ze świadków zamachu na jego życie. Jeśli wierzyć raportowi ambasadora francuskiego Julesa Larocha „był on wówczas jedynym człowiekiem, który panował nad sytuacją, właśnie dzięki wpojonemu poczuciu obowiązku. Podczas, gdy wszyscy dygnitarze towarzyszący Prezydentowi wpadli w panikę, a poseł angielski Sir William Max Muller zemdlał z wrażenia (czego Anglicy nie mogę mu wybaczyć i twierdzą, że dowiódł, iż nie ma w jego żyłach kropli krwi brytyjskiej), hrabia Przeździecki potrafił wydać niezbędne rozporządzenia”.

Filmowa adaptacja tamtych wydarzeń utrwalona została w filmie „Śmierć Prezydenta” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Interesujące nas sceny zaczynają się w 1:13:00 (73 minuta filmu).

Zatem jak widać, wystarczyły dwa tylko przykłady z życia jednej jednostki, by wykazać jak interesujące jest środowisko przedwojennego MSZ-u. Bez wątpienia przy Wierzbowej odnajdziemy jeszcze co najmniej kilka interesujących osobowości.


Pisząc ten tekst korzystałem z poniższych książek. Zachęcam do ich lektury:
Protokół dyplomatyczny i ceremoniał państwowy II Rzeczypospolitej, oprac. J. Sibora, Warszawa 2010.
Dyplomatyczne wagary, Jan Gawroński, Warszawa 1965.
Polski Słownik Biograficzny, t. 29

 

Komentarze

  1. Adam pisze:

    Czekam na kontynuacje

Odpowiedz na „AdamAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.